Występują:
Marta Andrzejczyk, Ewa Pawlak, Katarzyna
Pielużek, Marta Pohrebny
Muzyka:
Błażej Król, Wojciech Potocki, Kuba Żytkowski
Scenografia:
Zbigniew Siwek
Reżyseria:
Przemek Wiśniewski
Premiera -
październik 2006 r.
Bohaterki
„Czeczenek”, nowego przedstawienia gorzowskiego
Teatru Kreatury, to dwie nowoczesne dziewczyny.
Odnosi się wrażenie, że mogą stanowić modelowy
przykład, kobiety Zachodu”, która w weekendy
bawi się „na parkiecie w klubie”, gorliwie
wyznaje wegetarianizm, a kryzysowe sytuacje
rozwiązuje dzięki medytacji. Marta
Pohrebny-Karcz i Ewa Pawlak (debiutująca na
scenie) grają postaci współczesne, „wyzwolone”,
niechętne tradycji i jej wzorcom. Na poły
feministki i kontestatorki w rzeczywistości
skupione są głównie na karierze i zawodowych
planach. Ich największym pragnieniem jest
odniesienie sukcesu na scenie, w profesjonalnym
teatrze.
Reżyser spektaklu, Przemek Wiśniewski,
za
pomocą teatralnej klamry zestawia bohaterki z
losami tytułowych Czeczenek, ofiar wojny w
Czeczenii.
Jest
to zestawienie przewrotne, choć równocześnie
uzasadnione.
Wydaje się przecież, że mimo licznych różnic –
kulturowych, społecznych - rówieśniczki ze
Wschodu i Zachodu mają ze sobą wiele wspólnego.
Zanurzone we wspólnej współczesności mają
podobne marzenia, wrażliwość, a nawet styl
życia. Czy jednak zostaje z pokoleniowej więzi
coś istotnego, jeśli przyjrzymy się jej
dokładniej, z bliska?
Złudzenie wspólnoty pryska bardzo szybko, w
pierwszych minutach spektaklu, w scenie
przygotowań do samobójczego zamachu, kiedy młoda
Czeczenka ubierana jest w czador. Wyciemniona
scena i sposób nakładania tradycyjnych szat
nasuwa skojarzenia z rytuałem, z jakimś nowym
obrzędem nienawiści i żarliwej zemsty.
Młodziutka Czeczenka odtwarza wstrząsające
wspomnienia o wymordowanej przez rosyjskich
żołnierzy rodzinie, roztacza pełne nieludzkiego
okrucieństwa obrazy wojny. Stajemy się świadkami
jej przeobrażenia; widzimy jak nakładając
czador, równocześnie bierze na siebie nowe
role: Erynii, bojowniczki o wolność,
terrorystki: morderczyni i żywego ładunku.
Autor tekstu „Czeczenek”, Jarosław Filipski,
cytuje w nim fragmenty „Pamiętnika Z…” (znane w
Polsce dzięki publikacji w „Wysokich obcasach”),
a prawdziwość przeżyć bohaterki pamiętnika
podkreśla wagę i moc jej szokującego świadectwa.
Przytaczając słowa Z… autor stawia jej postać
przed swoimi bohaterkami – młodą aktorką i jej
ambitną menedżerką – jako wyzwanie, sprawdzian.
W jaki sposób autentyczna tragedia czeczeńskiej
dziewczyny zaistnieje w ich życiu, jaką w nim
odegra rolę?
Wykorzystując klasyczną metaforę świata jako
teatru, autorzy spektaklu przedstawiają wizję
rzeczywistości odartej ze złudzeń. Oszczędny w
środkach, oparty głównie na grze aktorek
spektakl sprzyja refleksji na temat mechanizmów
współczesności.
Justyna Skolicka
- Gdańsk - październik 2006
"...spektakl dotyka spraw dramatycznych, nawet
drastycznych dotyczących obecnej rzeczywistości.
Złożony z dwóch podstawowych wątków opisuje
światy, które istnieją teraz, tyle że w różnych
częściach świata, gdzie na jedne próbuje się
opuszczać zasłonę milczenia zaś o drugich mówi
się głośno i chętnie, wspierając je często
wielkimi kampaniami medialnymi. Jeden z nich
oparty o fragmenty publikowanych niedawno
pamiętników szahidek, Czeczeńskich-samobójczyń,
drugi opowiada historię dwóch dziewczyn żyjących
gdzieś w bogatej Europie usiłujących
zaprezentować swe umiejętności aktorskie przed
jednym z tamtejszych dyrektorów teatru. Owe
pamiętniki wykorzystywane do przygotowania tejże
prezentacji, zawierające dramatyczny opis
przeżyć młodych Czeczenek, powtarzany
wielokrotnie w różnych okolicznościach spektaklu
powoduje, że wspomniane pamiętniki nabierają
zupełnie autonomicznego charakteru. Stanowią
przeciwwagę do świata bogatej Europy, której
przykładem są dwie młode wegetarianki, żyjące w
związku homoseksualnym, głośno mówiące o
tolerancji i wolności. Ten splot odrębnych
światów pozwala, jak się zdaje, bardzo klarownie
wydobyć zamiary autora sztuki. Jarosław Filipski
napisał sztukę niezwykle ważną dla nas Polaków
ale też i współczesnej Europy, w której zdawać
się może, zapomina się już o rzeczach istotnych
wynikających z historii, tradycji i kultury.
Autor próbuje pokazać sztuczność i iluzoryczność
współcześnie lansowanych wartości, które wobec
rzeczywistej prawdy o człowieczeństwie,
ujawniającej się najgłębiej w konfliktach,
postrzegać można klarowniej, w ich teatralności
i złudzie. Przy czym Filipski nie posługuje się
felietonowym moralizowaniem, lecz jedynie
krótkimi obrazami ze współczesnej jednej z
wojen, ni jak nie przystających do
konsumpcyjnego tzw. wolnego świata. Autor
posługuje się obrazami wojny w Czeczenii, choć
równie dobrze mógł odwołać się do wojen w Afryce
czy niedawnej wojny na Bałkanach. Siłą i
wartością sztuki Jarosława Filipskiego zdaje się
być próba odarcia konsumeryzmu europejskiego
zastępującego niepostrzeżenie dotychczasowe
stałe wartości wszechobecnym relatywizmem.
Pokazanie wpływu relatywizmu i jego skutki na
kształtowanie się postaw i poglądów ludzi
żyjących w „wolnym świecie” podstawianej
medialnej rzeczywistości gdzie dla przykładu
wolność zastępuje się zabawą, a słowo akceptacja
zastępuje się tolerancją, czy choćby patriotyzm
nazywa się najchętniej nacjonalizmem.
W zetknięciu z rzeczywistością bezpośredniej
walki o byt z jaką spotykają się ludzie, również
teraz i to całkiem nie daleko warto zastanowić
się i po raz kolejny zapytać „dokąd to?”. Wydaje
się też, że Filipski posługuje się wojną nie
tylko dla zwracania uwagi na okrucieństwa, które
rodzi, ale idzie dalej próbuje uzmysłowić, co
zdaje się być ważniejsze, wszelkie źródła
przemocy. Po obejrzeniu sztuki Jarosława
Filipskiego przychodzi na myśl istotne pytanie
na ile żyjemy w świecie autentycznym a na ile w
tzw. „podstawionej rzeczywistości”..."
Zbigniew Siwek
- Galeria Azyl Art GDK w Gorzowie - październik,
2006
Czeczenki
idą na świętą wojnę
Kiedy kobieta wybiera kobietę na towarzyszkę
życia, musi spodziewać się nieustającego
trzęsienia ziemi. Kiedy artystyczna dusza
napotyka artystyczną duszę, wpada w objęcia
tornado. Kiedy na scenę wkraczają Czeczenki…
Czeczenka – terrorystka wyrzuca Bogu skargę na
zbrodnie dokonane na swoim narodzie. Ten monolog
porusza, ta kobieta nie żartuje. Powagę chwili
burzy jednak pojawienie się kolejnej bohaterki,
odsłaniające prawdziwą przestrzeń spektaklu,
którą są deski sceny. Czeczenka to aktorka
ćwicząca swą rolę. I powoli opada kolejna
zasłona, obnażająca prywatność bohaterek –
kochanek.
Spektakl Teatru Kreatury płynie jak melodia -
poruszając tony miłości i teatralności, sztuki
aktorskiej oraz śmierci za wiarę i wolność
niebezpiecznego związku i pytanie o tożsamość.
To sztuka dwóch kobiet, w które wcielają się Ewa
Pawlak i Marta Pohrebny–Karcz. I wiele tysięcy
Muzułmanek, których duchy nieodłącznie
towarzyszą kreującej swą rolę aktorce. Kreującej
ją nawet wtedy, kiedy jest obok swojej
partnerki, kiedy rozmawiają o przyszłości.
Mieszają się ze sobą płaszczyzny gry, role grane
w teatrze z rolami, które kreują w życiu.
Można by zarzucić Kreaturom odwoływanie się do
emocji widza za pomocą modnego tematu, którym
jest wciąż miłość homoseksualna. Spektakl jednak
koncentruje się na czymś innym – odwiecznym
motywie teatru w teatrze, co z domieszką
egzotyki i grozy, z którymi kojarzy nam się
kultura Wschodu, daje swoista, wybuchową
mieszankę, obok której trudno przejść obojętnie.
Nad wszystkim zaś czuwa zmysłowa kobiecość.
Szalona i groźna.
Małgorzata Klamann - Gazetka Festiwalowa
Windowisko - październik, 2006
|